Janusz Rosikoń: Barrie, jak wyglądało spotkanie nauki z religią, gdy przeprowadzaliście badania w Turynie?
Barrie Schwortz: Gdy w 1978 roku nasz zespół spotykał się, by zaplanować doświadczenia do przeprowadzenia i uzyskać pozwolenie na zbadanie całunu, obawialiśmy się, że Kościół albo król będą chcieli kontrolować nasze poczynania. Wielu naukowców martwiło się tym, ponieważ nie byli religijni i chcieli tylko przeprowadzić rzetelne badania naukowe, a nie mierzyć się z zagadnieniami religii (już wtedy temat całunu był bardzo kontrowersyjny). Na szczęście w 1978 r. zarówno król, jak i opiekunowie całunu w Turynie powiedzieli, że nie będą nadzorować naszej pracy, zaakceptowali nasze testy i pozwolili nam zachować dane, które zgromadziliśmy. Tylko dzięki decyzji króla, który powiedział, że zgromadzone przez nas dane należą do nas, mogę sprzedawać lub licencjonować zdjęcia. Należą do mnie – to znaczy wtedy należały, bo teraz oddałem swoje prawa naszej organizacji non-profit – ale tylko dlatego, że król i opiekunowie powiedzieli, że to są nasze materiały i nam ich nie odbiorą. Obecnie tylko materiały z badań z 1978 r. są uważane przez Watykan za oficjalne.
JR: Naprawdę?
BS: Tak. To niesamowite i dlatego uważam, że nawet jeśli w przyszłości będą robione kolejne testy, zostanie to zrobione w ten sam sposób: przez grupę ekspertów z różnych dziedzin i z różnych organizacji, bo gdy jest tylko jedna organizacja, istnieje możliwość, że będzie miała ona jakąś agendę. Gdy ludzie pochodzą z różnych organizacji, nie ma takiej możliwości, można robić tylko rzetelne badania. Dlatego bardzo się cieszę, że ludzie w Turynie i król rozumieli, że nie można wpływać na badania naukowe i dali nam wolną rękę, żebyśmy mogli wykonać swoją pracę. Proszę pamiętać, że udokumentowaliśmy wszystko na 70 stronach, więc wiedzieli, że naszym celem są rzetelne badania, a nie stawianie filozoficznych pytań.
JR: Tylko nauka.
BS: Nauka. Bardzo się z tego cieszyłem i patrząc na to z perspektywy lat, uważam, że to pokazało, że król był bardzo mądrym człowiekiem, skoro to zrozumiał i powiedział: „Zbierajcie materiały, róbcie zdjęcia…”
JR: Jesteście niezależni, akceptuję wasze decyzje.
BS: Dokładnie. Wydaje mi się więc, że nauka i wiara spotkały się i nie przeszkadzały sobie wzajemnie, pozwalając nam na przeprowadzenie rzetelnych badań.
JR: To wspaniale. I zdarzyło się to na długo przed wyborem Jana Pawła II.
BS: To prawda, ale proszę pamiętać o pewnym szczególe. Opowiadam tę historię na moich wykładach: gdy badaliśmy całun w 1978 r., w ogóle nie było papieża!
JR: Nie było papieża? Ach tak, przez te kilka dni nie było.
BS: Papież umarł poprzedniej nocy, zanim przyjechaliśmy do Turynu, Jana Pawła wybrano 16-ego, a my zakończyliśmy prace 12-ego albo 13-ego. Czyli wybrano go kilka dni po tym, jak zakończyliśmy prace, a więc gdy badaliśmy całun, nie było papieża. I gdy mówię to słuchaczom, wszyscy pytają, jak to możliwe, więc im to wyjaśniam. Byliśmy w Turynie i oglądaliśmy w telewizji to, jak pojawił się biały dym, gdy wybrano Jana Pawła II. Byłem więc niedaleko niego, w Turynie.
JR: Tak, ale obawiam się, że niewielu z Was wie, kim był papież Jan Paweł II, kim był Karol Wojtyła.
BS: Oczywiście, mój polski bracie fotografie. Gdy byłem z Michałem w Krakowie, staliśmy pod oknem jego gabinetu w pałacu biskupim. Michał był moim kierowcą i zabrał mnie do Krakowa i gdy staliśmy pod tym oknem, powiedział, że tu właśnie przebywał Jan Paweł, gdy był arcybiskupem.
JR: Czemu dopiero po 15 latach doszedł Pan do wniosku, że całun jest autentyczny?
BS: Zajęło mi to tyle czasu, ponieważ kiedy zaczynałem, byłem sceptykiem, nie byłem emocjonalnie związanych z Jezusem. Słyszałem o nim, ale byłem wychowany w ortodoksyjnej rodzinie i wiedziałem tylko, że był Żydem. W związku z tym byłem negatywnie i sceptycznie nastawiony, i powiedziałem publicznie przed wyjazdem: „Dajcie nam 5 minut, znajdziemy farbę i ślady pędzla i wrócimy do domu.” Nie było żadnej farby ani śladów pędzla, ale wciąż miałam wiele pytań i nie mogłem tego zaakceptować. I tak naprawdę zajęło mi to siedemnaście, a nie piętnaście lat.
Ale w 1995 r. zostało już tylko jedno pytanie, na które nikt mi jeszcze nie odpowiedział: dlaczego krew na tkaninie była wciąż czerwona. Rozmawiałem przez telefon z dr. Alanem Adlerem, naszym chemikiem, też Żydem, który powiedział, że jest coraz bardziej przekonany o autentyczności całunu. Powiedziałem wtedy: „Tak, ale nikt mi jeszcze nie wyjaśnił, dlaczego krew na całunie jest wciąż czerwona.”
JR: A nie brązowa.
BS: Tak. Albo czarna. A Adler się zdenerwował. Zapytał, czy nie czytałem 17 lat wcześniej jego raportu. Powiedziałem: „Tak, ale ty jesteś chemikiem, a ja fotografem, więc może go nie zrozumiałem.” A on wyjaśnił, że wykrył wysoki poziom bilirubiny, która pochodzi z wątroby i rozkłada ściany komórkowe czerwonych krwinek, powodując wypuszczenie hemoglobiny do krwi, dzięki czemu pozostaje ona na zawsze czerwona. Dla mnie był to ostatni kawałek układanki. Może być jeszcze inna przyczyna tego, że krew na całunie jest czerwona, a to z tego powodu, że gdy w I w., w czasach starożytnych, wytwarzano płótno, moczono je w mydlnicy lekarskiej (Saponaria officinalis) w celu zmiękczenia (bo było sztywniejsze niż bawełna). Odwarów z tej rośliny używano jako środka zmiękczającego tkaniny. Płótno moczono więc, a potem suszono na powietrzu i w wyniku parowania na tkaninie pozostawała warstwa mydlnicy. A ona też jest czynnikiem hemolitycznym i powoduje rozpad czerwonych krwinek.
JR: Czyli istnieją dwie przyczyny?
BS: Tak, dwie przyczyny. Wtedy jeszcze nie znałem tej drugiej, ale 5 czy 7 lat później przedstawił ją Ray Rogers, więc w moich wykładach zacząłem wspominać, że są dwie możliwe przyczyny. Nie wiemy na pewno, czy wystąpiła tylko jedna z nich, czy obie naraz, ale mamy ostateczne wyjaśnienie tej kwestii. W każdym razie, gdy Adler mi o tym powiedział, a ja to zrozumiałem, zdałem sobie sprawę, że nie zostało już nic, z czym mógłbym polemizować. I w tym momencie zrozumiałem, że całun musi być prawdziwy. Miało to miejsce w 1995 roku. I jeszcze jedno. Niedługo potem zadzwonił do mnie przyjaciel, który powiedział, że całun namalował Leonardo da Vinci. Myślałem, że żartuje, ale on mówił to poważnie. Zapytałem go, skąd to wie. Powiedział, że był w żoną w sklepie spożywczym – a w Ameryce przy kasach w sklepach spożywczych są wystawione tabloidy, czyli takie niezbyt dobre gazety – i przeczytał to w tabloidzie. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że byłem na uprzywilejowanej pozycji, miałem dostęp do tych wszystkich informacji, trzymałem całun w rękach, ale większość ludzi nie miała tego dostępu, nie czytała czasopism naukowych, więc właśnie wtedy wpadłem na pomysł i zapisałem sobie na kopercie takiej jak ta pięć słów: pomyśl o stworzeniu strony internetowej. Myślę, że właśnie wtedy Bóg powiedział do mnie: „Jest robota. W 1978 nie chodziło o zebranie jakichś autografów, tylko o to, by teraz przekazać światu te informacje.” I tak w styczniu 1996 r. ruszyła strona shroud.com.
JR: To…
BS: To dobra historia.
JR: To wspaniała historia. Pierwszy raz ją słyszę.
BS: Więc wszystko wydarzyło się w tym samym momencie. Przekonałem się co do autentyczności całunu i w ciągu kilku dni, może tygodnia, postanowiłem założyć shroud.com.
JR: Ostatnie pytanie. Wystawianie całunu jest wielkim wydarzeniem, zarówno w Kościele, jak i dla tych, którzy boją się prawdy. Skąd takie zainteresowanie tym wydarzeniem, jak Pan sądzi?
BS: Wspaniałe pytanie, Grzegorz to bardzo mądry człowiek. Całun jest czymś niepowtarzalnym, to jedyny przypadek na całym świecie, w którym nauka i wiara spotykają się przy jednym kawałku materiału. To symbol wiary dla miliardów ludzi na świecie, a dla wielu innych przedmiot naukowych badań. Ci ludzie mogą na niego nie patrzeć z punktu widzenia wiary, ale ponieważ współczesna nauka wciąż nie potrafi wyjaśnić tej sprawy, jest to tajemnica nie tylko dla ludzi wierzących czy naukowców, ale też dla szerokiej publiczności. Mimo przeróżnych badań, nauka wciąż nie jest w stanie wytłumaczyć, w jaki sposób powstał ten obraz, ani go powielić. Myślę, że gdy w jednym miejscu spotykają się nauka, wiara, historia, religia, archeologia i filozofia zawsze wzbudza to duże zainteresowanie, zarówno wśród osób wierzących, jak i sceptyków, ponieważ kwestionuje ich poglądy. Chodzi mi o to, że jeśli ktoś jest ateistą i widzi ten materiał, którego powstania nauka nie jest w stanie wyjaśnić, to jest to dla niego duże wyzwanie. Musi twierdzić, że całun jest fałszywy, bo gdyby zaakceptował jego autentyczność, nie mógłby się już nazywać ateistą.
Uważam, że całun zawsze będzie wzbudzał zainteresowanie, zawsze będzie wywoływał kontrowersje, będzie też sprawiał, że wierzący zastanowią się głębiej nad swoją wiarą, a tych, którzy wątpią w swoją wiarę, przekona być może do dalszych przemyśleń. Moim zdaniem najważniejsze jest, że całun sprawia, że myślimy o Bogu, a to jest zawsze czymś dobrym.
JR: Bardzo dziękuję.
Wywiad z Barriem Schwortzem, 16.04.2015
Barrie Schwortz
W 1977 roku Barrie Schwortz, fotograf, specjalista od obrazowania, informatyki i technologii cyfrowych znalazł się w ekipie amerykańskich naukowców, która stworzyła organizację o nazwie STURP (The Shroud of Turin Research Project). Był to zespół, który przeprowadził do tej pory najbardziej szczegółowe badania Całunu Turyńskiego. Jego członkowie na co dzień pracowali dla NASA lub laboratorium w Los Alamos.
© Rosikon Press 2015.
całun turyński od zawsze wzbudzał wiele kontrowersji… bardzo dobrze napisany artykuł brawo do autora! wyjaśnia wiele wątpliwości!
Ocena: 5 / 5