Fragment książki Normana Daviesa: Konsolidacja Armii Andersa: 1941—1943

Podczas pięciu czy sześciu miesięcy stacjonowania w Rosji, w rejonie Wołgi, struktura Armii Polskiej w Związku Sowieckim była mocno okrojona.

Fragment nowej książki Normana Daviesa SZLAK NADZIEI, ARMIA ANDERSA. MARSZ PRZEZ TRZY KONTYNENTY, Rosikon Press 2015.

Brakowało zaopatrzenia, a Sztab Główny musiał zajmować się sprawami politycznymi i tak podstawowymi zadaniami jak rekrutacja, opieka, wyżywienie i umundurowanie żołnierzy. Przede wszystkim zaś ścierał się z oficerami NKWD, którzy w żaden sposób nie potrafili zrozumieć niechęci Armii do zaakceptowania ich kontroli.
Komuś, kto sam tego nie doświadczył, trudno uwierzyć w problemy wynikające z izolacji na pustkowiu, jakim jest Rosja. Jeden ze starszych oficerów, któremu wydano samochód wraz z talonami na benzynę i specjalnymi przepustkami, odkrył, że licząca prawie 1500 km droga z Moskwy do Buzułuku jest zimą praktycznie nieprzejezdna, a samochód stanowi raczej obciążenie niż przywilej. Opuścił on Moskwę 14 października 1941 roku:
„Okazało się – pomimo otrzymanych zapewnień – że dobra szosa istniała jedynie do miasta Gorki (500 km). To, co było dalej, aż do Kazania, trudno nazwać szosą. Samochód osobowy ledwie brnął przez zamarzającą grudę. Na promie przez Wołgę w Kazaniu zaaresztowano nas razem z samochodem jako podejrzanych o szpiegostwo. Po wyjaśnieniu puszczono z przeprosinami. Jadąc z Kazania na Uljanowsk, zawróciliśmy szczęśliwie z powrotem do Kazania, po ujechaniu około 30 km. Droga okazała się w ogóle nie do przebycia. Prawie siłą i przy wydatnej pomocy NKWD w Kazaniu udało nam się załadować (…) na statek «Łomonosow», idący w dół Wołgi do Kujbyszewa (…)”.

Mapa Rosikon Press Armia Andersa

Sowiecki rząd i przewodniczący Rady Najwyższej Kalinin, razem z zagranicznymi ambasadami, zostali ewakuowani do Kujbyszewa i miasto było przepełnione. W czasie „straszliwej burzy śnieżnej” generał Anders spał na podłodze polskiej ambasady, czekając na polepszenie pogody. W końcu porzucił samochód i udał się do Buzułuku pociągiem. Dotarł tam 1 listopada po 18 dniach podróży.
W tym czasie pojawiły się nowe kategorie potencjalnych rekrutów. Jedną z nich była grupa około 400 oficerów, których, tak jak Zygmunta Berlinga, NKWD uważało za komunistów lub przynajmniej ich sympatyków i zachowało przy życiu. Poza Berlingiem znajdował się tam jeden generał, Jerzy Wołkowicki, pięciu pułkowników oraz czternastu podpułkowników.

Drugą, większą grupę tworzyli oficerowie internowani na Litwie i Łotwie w latach 1939–1940, którzy wpadli w ręce Sowietów w czasie kampanii prowadzonej przez NKWD. Był wśród nich jeden generał, Wacław Przeździecki, oraz znaczna liczba starszych mężczyzn, którzy przekroczyli już wiek poborowy.
W tej sytuacji generał Anders nie miał wielkiego pola manewru, jeśli chodzi o wybór starszych oficerów. Na szczęście miał kilku zaufanych współpracowników, na których mógł polegać. Należeli do nich jego szef sztabu, płk Leopold Okulicki, gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski, który dowodził 6 Dywizją, oraz płk Klemens Rudnicki, dowódca 5 Dywizji. Wszyscy trzej działali w latach 1939–1940 w tajnym antysowieckim ruchu oporu i, podobnie jak sam Anders, dowiedli w czasie sowieckiej okupacji swojego patriotyzmu i lojalności. Andersa wspierał również gen. Zygmunt Szyszko-Bohusz, którego do Rosji wysłał z Londynu Naczelny Wódz. Ale poza tym wąskim kręgiem nad wieloma oficerami wisiały znaki zapytania. Anders postąpił w sposób pragmatyczny. Nie wykluczył tych, którzy uczestniczyli w kursach NKWD w „Willi rozkoszy” w Małachówce, tylko dał im kredyt zaufania, a pozostałym zakazał rozsiewać plotki. Ppłk Berling został szefem sztabu 5 Dywizji, płk Eustachy Gorczyński dowódcą saperów, a ppłk Leon Tyszyński szefem Oddziału IV. Tylko nieliczni z nich okazali się nielojalni. Płk. Berlinga skazano in absentia, ppłk. Leona Bukojemskiego uwięziono, gdy Armia znajdowała się jeszcze na terenie ZSRS, a mjr. Rosen-Zawadzkiego, gdy dotarła do Palestyny.

Trzecią grupę, liczącą nawet 200 tys., stanowili podoficerowie, w większości młodzi Polacy wcieleni do Armii Czerwonej po zajęciu Kresów przez Sowietów. Anders nie miał szansy
dotrzeć do ludzi walczących w sowieckich jednostkach w czasie, gdy zagrożenie ze strony Niemiec było największe, pojawiła się wszakże informacja, że bardzo wielu polskich żołnierzy zostało wycofanych z frontu właśnie ze względu na nieufność NKWD co do ich lojalności. Służyli oni teraz, wykorzystywani niemal jak niewolnicy, w karnych strojbatalionach. Wreszcie pojawiła się szansa na ich zwolnienie.
Anders i jego sztab zmagali się z dwoma zupełnie od siebie niezależnymi problemami. Jednym były ostre konflikty polityczne wystęępujące w szeregach samej Armii, drugi natoomiast wynikał z brutalnego i bezdusznego traktowania Polaków przez reżim stalinowski w nie tak dawnej przeszłości.

Generał Sikorski, obecnie premier i Naczelny Wódz, należał do przedwojennej opozycji w Polsce i odsunął się od służby wojskowej za rządów marszałka Piłsudskiego i jego następców. Zarówno on sam, jak i powołany przez niego ambasador w ZSRS, Stanisław Kot, podejrzliwie traktowali oficerów mających kontakty z Legionami Piłsudskiego lub rządem sanacyjnym. Sikorski obstawał więc przy osobistym zatwierdzaniu wszystkich wyższych nominacji. Anders jednak się z tym nie zgadzał. W sytuacji, gdy brakowało tylu oficerów (wciąż nie wiedziano, z jakiego powodu), gotowy był dać szansę wszystkim przeszkolonym oficerom bez względu na ich skrajnie prawicowe czy lewicowe poglądy, interweniując dopiero wobec jawnej i udowodnionej nielojalności lub niekompetencji.

W zasadzie wszyscy mężczyźni i kobiety służący w Armii Andersa mieli powody, by znienawidzić reżim, który skazał ich na takie niewysłowione cierpienia. Odzyskawszy wolność, mieli skłonność do wyrażania przy każdej okazji swojej niechęci do Rosji sowieckiej. Generał Anders podzielał ich zdanie, ale zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Stacjonowali przecież w kraju, w którym nieprzemyślane zdanie o Stalinie kończyło się zesłaniem do łagru, a mówienie o sowieckich zbrodniach było surowo karane. Ponieważ armię nadzorowali oficerowie łącznikowi z NKWD, którzy reagowali oburzeniem na to, co czasem usłyszeli, Anders nakazał podwładnym trzymanie języka za zębami. W Rozkazie dla Oficerów nr 1 z 29 grudnia 1941 roku pisał, że krytyka Związku Sowieckiego oznaczała brak szacunku dla Naczelnego Wodza i nie była zgodna z duchem paktu podpisanego między Sikorskim a Majskim. Anders oznajmiał: „Wydałem dowódcom rozkaz natychmiastowego meldowania nazwisk oficerów, którzy mimo wszystko nie stosują się do moich życzeń”.

Podobną umowę zawarł z kapelanami armii, prosząc ich, aby nie głosili z ambony antysowieckich haseł. Niemałych kłopotów przysparzały piosenki, niezwykle popularne wśród uczestniczących w koncertach żołnierzy. Jeszcze w Buzułuku przyjmowano entuzjastycznie satyryczne przedstawienie lalkowe, i to nie tylko ze względu na rymy częstochowskie.

Któregoś dnia lalka ubrana jak łagiernik zaśpiewała
„Pieśń wdzięczności”:
Dziękuję wam za wszystko
Za dobre i za złe
Dziękuję za więzienie
W nich noce i dnie.
Dziękuję wam za łagry,
Za konwój i za psy,
Dziękuję wam za owies i wszy.
A kiedy dziś amnestia jest,
Dziękuję za łaskawy gest.

Rozpętała się burza; pewien enkawudzista starszy stopniem wszedł na scenę i zażądał tekstu
piosenki. Anders zabrał autora pieśni do własnego wozu dla bezpieczeństwa, a grupa teatralna przez całą noc przerabiała wszystkie odniesienia do NKWD na komentarze dotyczące gestapo.

Brak dyscypliny miewał czasem bardziej drastyczne konsekwencje. Ludzie, którzy przeżyli
gułag, przyzwyczajeni byli kraść żywność i dzielić się zdobyczą z kolegami. Sztab zareagował
dopiero wtedy, gdy nocami zaczęto okradać na dużą skalę wojskowe magazyny żywności,
przypuszczalnie po to, by handlować nielegalnie z miejscową ludnością. Sądy wojenne skazały winnych na kary śmierci, które zostały wykonane. Dotyczyło to niewielkiej liczby osób, ale według niektórych Anders przekroczył swoje uprawnienia.
Zauważono wszakże, że przedwojenna dyscyplina wojskowa nie była już akceptowana przez żołnierzy. Jak pisał młody dziennikarz Zdzisław Bau, uważali „że we Wrześniu skończyło się raz na zawsze ślepe posłuszeństwo… że w «Marszu do Polski», o którym ciągle się mówiło, [oni] są narodem, który powinien być konsultowany”.

W grudniu 1941 roku, na trzy miesiące przed decyzją o opuszczeniu przez Armię Związku
Sowieckiego, postanowiono ruszyć na południe. Anders zawsze zaprzeczał, by już wtedy miał zamiar uciec z ZSRS. Wyprowadził Armię do Uzbekistanu przede wszystkim ze względów logistycznych i cały czas przygotowywał żołnierzy do walki u boku Rosjan na froncie wschodnim. Zakładał, że zajmie to sześć miesięcy. (…)

Konsolidacja Armii Andersa: 1941—1943 © Rosikon Press 2015.

Książka dostępna w sklepie Rosikon Press 

Zobacz także film: Armia Andersa i Nowa Zelandia

 

Be Sociable, Share!
Be Sociable, Share!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

1/5 2/5 3/5 4/5 5/5